niedziela, 27 września 2015

Osiemnastka

-Do soboty, czyli masz tylko dwa dni.Lecimy jak coś w niedzielę w nocy z Okęcia
Bartek kurde pomyśl ty mas tylko Nikusia i jedziesz gdzie chcesz.A ja?Ja matka z trójką dzieci..mam zostawić Ignaczaków którzy mi tak pomogli?Mam zostawić Karpaty?Przemka/Z drugiej powinniśmy zmienić otoczenie..Ale wtedy uciekniemy tylko od problemów..Ehh jakie to życie jest trudne..-Takie myśli zajmowały mi głowę bo w sumie co tu zrobić..
W końcu dojechaliśmy do Rzeszowa podjechałam pod posesję Ignaczaków..
Wojtek pobiegł jako pierwszy ja z dziewczynkami na rękach za nim..
-Jagusia?
-Tak,Krzyś możemy?
-Oczywiście..
-Opowiadajcie...
Wojtek zaczął nawijać Krzyś położył się między bliźniaczkami je zabawiał zarazem słuchając Wojtka.Ja po ciuchu wyszłam z salonu z którego zabrałam koc,ubrałam polar wzięłam kubek z kakao i wyszłam na taras.Po chwili ktoś do mnie dołączył:
-Jagna Krzyśka okłamiesz ale nie mnie co się dzieje?
-Nic..nic..sama muszę podjąć decyzję ale dziękuję za pomoc-odpowiedziałam i weszłam do domu zostawiając smutną Iwonę.
Później Iwona przygotowała kolację,po posiłku Krzysiek poszedł z Sebastianem,Dominiką i Wojtkiem uśpić małe damy ja zostałam z Iwona sama.:
-Iwona powiem Ci coś bo się przyjaźnimy.
-W ciąży jesteś?
-Ocipiałaś?
-Sorka ale tak mówisz że tak się wydaje..
-Wyjeżdżamy z dziećmi za granicę,uprzedzając twoje pytanie jadę z Włodarczykiem i Gawryszewskim.
-Ale jak to?Źle Ci w Polsce?
-Nie źle tylko za dużo wspomnień.Zaproponował to Bartek myślałam o tym i chyba polecimy.
-A gdzie?w sumie nie jest to ważne skoro tam będziecie szczęśliwi..
-Iwona czy będziemy tam szczęśliwi nie wiem ale wiem jedno że musimy wyprowadzić się z Polski do kataru.
-Gdzie?Chyba do końca oszalałaś taki kawał wywozić dzieci?Twoje życie ale pomyśl o dzieciach!
-Tak ale jak Krzysiek zmienia kluby jak rękawiczki to przytakujesz i wyjeżdżasz razem z nim!Mówisz że chcesz abyśmy mieli szczęśliwe życie to nie utrudniaj nam tego!
-Jaga chce dla was jak najlepiej..
-Ale nie jestem ani moją ani moich dzieci matką żeby mi mówić gdzie mam żyć!
-Jaga zrozum..

-Odwal się ode mnie i od moich dzieci bez Ciebie też damy sobie radę i twoich drogocennych rad!
-Droga wolna wielka Panienko!
Zawołałam Wojtka i kazałam mu wziąć rzeczy,małe sama zabrałam z rąk Krzyśka i wpakowałam cała trójkę do samochodu w połowie drogi do Warszawy napisałam SMSa do Bartka:
~~ Jesteś już w Warszawie ?
-- Tak a co się dzieje?
~~ Mogę się dołączyć?
--A ty nie w Rzeszowie? Proszę cię Bardzo:
Bielany a dokładniej Las Bielański domek leśniczówka w lesie po lewej stronie o ten:(czekam przy wjeździe :) )

Dojechaliśmy tam po wielkich trudach po trzech godzinach czyli koło 1 w nocy,Bartek tak jak obiecał siedział na schodach i czekał.
-Jesteście ja biorę moją ukochaną Lilkę
-Lila żałuj ze nie słyszysz
-Ale ja mamusiu slyse.
-Wojtek leć do Nikodema!
-Czemu nie jesteście w Rzeszowie?
-Jednym słowem:Ostra sprzeczka z Iwoną.
-Ale o co?
-Nie ważne ale ważne jest to że wylatujemy z wami..
-Wojtek jutro znaczy dzisiaj ma przyjechać to weźmie dzieci na spacer po lesie a ty mi wszystko na spokojnie opowiesz a teraz zmykać mi spać Lilę i Nataszę uśpię nie martw się a ty leć się wykąpać.
-Kochany jesteś dziękuję.
~~~~~~~~~~~W dniu wyjazdu~~~~~~~~~~
-Gotowe moje myszki na podróż życia?
-Władek kobietą nie jestem,ani Wojtek junior ani Niki!
-Oj do naszych księżniczek mówię przecież!
-Księżniczki to moje córki a nie ja Panie Włodarczyk.
-No nie bulwersuj się księżniczko!
-Gdyby nie oni-otoczyłam zamaszyście czwórkę dzieci i przypadkowo Gawryszewskiego-to bym ci coś powiedziała a teraz chodźcie głupole bo się spóźnimy na samolot!
Lot zajął nam około 5,5 godziny z racji tego byliśmy popołudniu w naszym domku.
Domek był skromny ale elegancki,trzy sypialne z czego jedna moja,druga Włodarczyka,a trzecia Bartka.Wojtek,Niki mieli oddzielne pokoje tak jak i Natasza z Lilianą <to chyba tylko to mi się nie podoba w naszym domu>,później ładna nowoczesna łazienka,pokój/sypialnia gościnna,salon i kuchnia.
Moja sypialnia:

Sypialnia Włodarczyka:




Sypialnia Gawryszewskiego:


Pokój Nikodema:


Pokój Wojtka



Pokój Lili:


Pokój Nataszy:


Salon:


Kuchnia:


Łazienka:




Sypialnia gościnna:





Dodatkowo mam pracować jako psycholog w klubie chłopaków to dzieci mają nauczycielkę Polkę od wszystkich przedmiotów,która uczyć będzie je w swoim domu normalnie raj...
*********
Nie wiem dlaczego tak się stało chodzi mi o tekst wiem że jest to męczące podczas czytania...Przepraszam was...
Nowy rozdział dzięki za komentarze!
Jest moc!
Niektóre zdjęcia pokoi są z De-korala inne w internecie znalazłam :)
#ChłopkiNicSDięNieStało #ITakWasKocham
Do następnych!


wtorek, 22 września 2015

Siedemnastka

PERSPEKTYWA BARTKA
Jagna pojechała do Krosna dzieci zostały u sąsiadki a ja postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce, w drodze do jego mieszkania zacząłem myśleć <dla bezpieczeństwa swojego i mieszkańców Gdańska ruszyłem pieszo>.
Tyle lat znam Mateusza, tyle lat się z nim przyjaźnie, a on odpierdala za przeproszeniem taki numer? Coś jest na rzeczy i to nie jest nic błahego. Widziałem wymalowanie przerażenie na twarzy Jagny . Jak on mógł to jej i dzieciakom zrobić? Zamiast "normalnego " Miki zobaczyłem  widok przypominający melinę a nie mieszkanie siatkarza, ojca,męża a co najważniejsze dobrego wbrew pozorom człowieka.
- Czego chcesz odebrałeś mi dzieci i żonę
-Mika ocknij się chłopie ty prosiłeś o rozwód, ty zostawiłeś ją samą teraz ja T Y L K O jej pomagam.
-Teraz kiedy ją straaaciłem uświadomiłem sobie kogo straciłem ją i dzieci ale po co im ojciec a jej mąż którego już nie długo tutaj nie będzie?<bełkotał>
- Mateusz co ty pieprzysz?
- Człowieku jestem chory mam 2% szans na przeżycie wolałem wziąć z nią rozwód i pozwolić jej na normalne życie a żeby ktoś taki jak TY się nimi zajmiesz po mojej śmierci .
-Stary spartaczyłeś to .Ale przyjaźnimy się cho cho ile <nie powiem bo wyjdzie że stary jestem> zajmę się nimi ale pamiętaj to ty powinieneś być teraz przy nich

PERSPEKTYWA MATEUSZA
 Bartek ma rację ale po co Jagnie mąż -roślina po co?
Skąd wiem że doczekam jutro,a nie chcę aby dzieci widziały jak umieram lepiej skończyć coś zanim się zaczęło. Niby jako siatkarz powinienem walczyć ale sił mi na to brak... o
Ehhh po co mi takie życie....

"Jagna wybacz!Nie musisz mówić dziewczynką kto był ich ojcem.Ale i tak  zawsze będę nad wami czuwać .
Kocham WAS!"

"Bartek zaopiekuj się nimi potrzebują cię bądź na każde skinienie"

"Krzysiek Iwona pomagajcie im"

"Mamo,Tato musiałem kocham was będę nad wami czuwać"
Napisałem na swoim fun fage:
"Dziękuję wam drodzy kibice za to że byliście zawsze blisko "
Zaszumiało ale przynajmniej się rozliczyłem z nimi ....


PERSPEKTYWA JAGNY
Jak przyjechałam do Krosna było koło 3:30, zrobiłam sobie mocną kawę, później zaliczyłam lodowaty prysznic,ubrałam sie  zrobiłam piękny makijaż , upięłam świeżo umyte włosy . Po lekkim śniadanku uprzątnęłam dom i miałam równą godzinę do wyjazdu więc spakowałam torbę co zajęło mi dwadzieścia minut , postanowiłam sprawdzić pocztę którą mam na Onecie co zobaczyłam na stronie startowej zmroziło mi krew w żyłach.

"Legenda Polskiej siatkówki nie żyje!"
70-krotny reprezentant polski, złoty medalista mistrzostw świata z 2014 roku,brązowy medalista mistrzostw świata z 2011 roku. Został znaleziony w swoim klubowym mieszkaniu w Gdańsku. Mateusz osierocił troje dzieci. W mieszkaniu znalazła go sąsiadka. Policja bada przyczyny śmierci tak utalentowanego siatkarza.Jak powiedział jego wieloletni przyjaciel:"Bóg stwarza sobie piękną drużynę siatkarską na niebiańskich. Rozmawiałem wczoraj z Mateuszem i wszystko było w porządku nie mam pojęcia jak to się stało"
Mikuś spoczywaj w pokoju!

Zadzwoniłam do Gawryszewskiego który wszystko potwierdził......
Zmieniłam strój na stosowniejszy i po zamknięciu domu ruszyłam na halę pogrążając się w przemyśleniach...

Mój drugi mąż umiera , Maurycy zginął w drodze a Mateusz? Ktoś się do tego przyczynił? Co raz więcej myśli kłębiło się w mojej głowie aż do momentu dojścia na halę kiedy przytulił mnie z całej siły Przemo mój dobry znajomy :
-Mała jak się trzymasz?
-Przemek jak mam się czuć ja z nim rozmawiałam wczoraj rozumiesz????
-Jak coś masz nas.
-Wiem dziękuję wiele to dla mnie znaczy!
-Jagno jeśli chcesz możesz nie jechać z nami, zrozumiemy.
-Trenerze to są moje prywatne sprawy a jeszcze potrafię oddzielić życie prywatne od zawodowego więc jedźmy.
-Jak uważasz. panowie do autokaru raz!
Jedyne o co poprosiłam trenera to żebym nie musiała nosić klubowych ubrań tylko moje prywatne<czarne>
Po dzisiejszym meczu <3:2 dla Karpat> fanki zaczęły mnie wypytywać o śmierć Mateusza dziennikarze zresztą też . Ja nie odpowiadałam,było to dla mnie za dużo mecz rozegrany w trzeci dzień przegraliśmy 1:3 więc spakowaliśmy manatki i wróciliśmy do Krosna bo TYLKO TEN mecz był ważny za to Lubin z Włodarczykiem na czele pojechał do Gdańska rozgrywać kolejny mecz.Ja razem z Przemkiem ruszyłam za to do Gdańska by odebrać moje skarby.Przemek został u swojej dziewczyny a Gawryszewski miał dla mnie propozycję :
- Zapomnij o wszystkim i wyjedź razem z dziećmi i ze mną do Kataru będę tam grać przez dwa sezony nie spodoba się wam to wrócicie.
-Bartek muszę to przemyśleć i przedyskutować z Ignaczakami i Wojtkiem,kiedy mam dać Ci odpowiedź?
-Do soboty, czyli masz tylko dwa dni.Lecimy jak coś w niedzielę w nocy z Okręcia.


********
Długa przerwa ale mam nadzieję że się tym rozdziałem zrehabilitowałam. Skrzacik radzi sobie świetnie<moim zdaniem> Co u was? Jestem w reprezentacji szkoły ważny turniej w środę<samochwała> <czymać za MP kciuki>
U nie problemy z komputerem dostępem do łuternetu nowa szkoła zamieszanie w głowie i w prywatnym życiu ale powoli ogarniam wszystko zaczynając od bloga . Do następnego!
Buziole :*


poniedziałek, 21 września 2015

Szesnastka

Dzieci zostały pod opieką niani, a Gawryszewski i ja udaliśmy się do mojego byłego męża. 
Podjechaliśmy pod odpowiedni blok, zaparkowałam auto i wysiedliśmy z auta.
-Iść z Tobą? <zapytał troskliwie>
-Nie i tak dużo mi już pomogłeś. Muszę załatwić to sama
-Dobrze zostanę w aucie, jak coś to wołaj <oznajmił, na co posłałam Mu dziękczynny uśmiech>
Weszłam na odpowiednie piętro i zapukałam w drzwi. Otworzył mi przyjmujący z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy.
-Nie patrz tak na mnie, myślisz że sprawia mi przyjemność patrzenie na Ciebie?
-Wejdź, nie muszą wszyscy słyszeć Twego darcia <stwierdził usuwając się z przejścia i wpuszczając mnie do środka>

Usiedliśmy w salonie. Chłopak był bez koszulki ukazując tym samym swój umięśniony tors, który jeszcze nie tak dawno cholernie mnie uwodził. Wyrzuciłam z myśli owe wspomnienia i skierowałam wzrok na Jego twarz
-Mateusz, to tylko 3 dni. <oznajmiłam>
-Daj mi spokój. Przez Ciebie nie tworzymy już rodziny, to właśnie przez Ciebie dzieci nie mają ojca. <powiedział agresywnie>
-Pewnie!!! zwal teraz całą winę na mnie! To Ty się przestraszyłeś tej odpowiedzialności, to Ty okazałeś się za słaby! <wytknęłam Mu, a raczej wykrzyczałam prosto w twarz>
-Wyjdź stąd i nigdy więcej tu nie wracaj <wypchnął mnie za drzwi>
-Jeszcze nie tak dawno zajmowałeś się idealnie Wojtkiem, więc teraz mógłbyś zająć się swoimi dziećmi. Pamiętasz jak zapewniałeś mnie, że chcesz wziąć za nas odpowiedzialność, jak mocno mnie kochasz!? <wspomniałam zanim zatrzasnął mi drzwi przed nosem>

Poczułam się jak śmieć, nikomu nie potrzebny śmieć. Zeszłam na parter i z bezsilności oparłam się o ścianę, zjechałam po niej plecami i usiadłam na podłodze przyciągając nogi do klatki piersiowej, a twarz chowając w dłoniach, po czym wydałam z siebie bolesny płacz. Po chwili poczułam czyjąś obecność obok mnie, ni obchodziło mnie to wtedy.
-Nie płacz przez tego dupka. Zostawisz dzieci u mnie, a najwyżej ja z nim porozmawiam i jeśli zmieni zdanie to za Twoją zgodą przejmie opiekę nad Nimi. Ok? <kucnął przy mnie i mocno mnie przytulił>
-Dziękuję <wstaliśmy z ziemi i wtuliłam się w Jego ramiona>
-Choć wracamy do mnie <oznajmił>
-Możemy chwilę się przejść? Nie chcę w takim stanie wracać do dzieciaków...
-Nie ma sprawy <posłał mi swój wyrozumiały uśmiech> 
Wyszliśmy z osiedla, na którym mieszka Mika i skierowaliśmy się na plażę. 
-Choć pokażę Ci jedno fajne miejsce, gdzie zawsze przychodzę, gdy mam wszystkiego dość. 
Chłopak zabrał mnie na klif nad plażą. Widok stamtąd był bardzo ładny.
-Mogę wiedzieć, jak sobie poradziłeś przez tyle lat sam z dzieckiem? <spytałam spoglądając w dół na rozbijające się o brzeg fale>
-Dużo pomogła mi sąsiadka, ta które zajmuje się teraz dziećmi. Po śmierci mamy Nikodema wzięła Go do siebie na kilka miesięcy, bo ja nie potrafiłem się otrząsnąć. Byliśmy małżeństwem kilka lat, wiedziałem że już nigdy nie pokocham innej kobiety. Nie mogłem sie pogodzić, że przez Niego nie ma już ze mną Agi...ale to było głupie myślenie wywołane bezsilnością, bo co dziecko jest winne...teraz jak za każdym razem patrzę na małego to widzę w Jego oczach, uśmiechu właśnie Ją. 
-Przykro mi <tylko tyle byłam w stanie powiedzieć> Pogodziłeś się już z Jej odejściem? Bo ja, choć byłam z Mateuszem, to pamięć o Maurycym wciąż daje o sobie znać
-Wiesz...ja Ją mam w sercu i pamięć o Niej będzie żywa we mnie, Niko wie, ze mama jest u Aniołków
-To tak jak Wojtuś <blado się uśmeichnęłam>-Poradzisz sobie, nie możesz się tylko załamać. Mati się zmienił i to bardzo, czuję że coś musi być na rzeczy...ale zrobimy tak: Ty jedziesz normalnie z klubem na mecz, dzieciaki zostają u mnie, a w międzyczasie postaram się przemówić temu głąbowi do rozumu
-Dziękuję <uśmeichnęłam się dziękczynnie> Wiesz, jak tracisz drugą bliska osobę, to już czasem nie widzisz sensu...<przerwał mi>
-Masz dla kogo żyć...masz wspaniałe dzieci! <krzyknął, jakby sie wystraszył mojej wypowiedzi>
-Spokojnie, wiem o tym, ale czasem są takie chwile, gdzie chciałoby się krzyczeć i złagodzić wewnętrzny ból <chłopak przytaknął mi i objął mnie>
-Wracajmy <stwierdził>

Pół godziny później byliśmy już w domu środkowego, gdzie wypiłam herbatę, a następnie pożegnałam się z dziećmi i ruszyłam w drogę powrotną do Krosna, bo rano czekał mnie wyjazd, a jeszcze byłam niespakowana.
-Pa mamusiu, będę tęsknił <gdy ubierałam buty Wojtek wskoczył mi na kolana i mocno zaplótł rączki za szyją>
-Kochanie to tylko kilka dni
-Ale wrócisz? <upewnił się, a w moich oczach pojawiły sie łzy>
-Oczywiście syneczku, papa. Bądź grzeczny i pomagaj wujkowi przy siostrzyczkach, obiecujesz?
-Tak jest <zasalutował mi>
-Chodź nie płacz, mama wróci. Moja cały czas jest przy mnie pilnuje mnie, tak mówi tatuś, a On nigdy nie kłamie <za rękę złapał Go Nikodem i pobiegli sie bawić>
-Odprowadzę Cię <oznajmił Bartek i odprowadził mnie pod auto> 
-Jakby coś się działo to dzwoń
-Zajmę się Nimi jak najlepiej potrafię <zadeklarował>
-W końcu Ty nigdy nie kłamiesz <zachichotałam cicho na wspomnienia słów synka Gawryszewskiego>
-No właśnie <zaśmiał się środkowy> A Wojtkiem i Jego pytaniami sie nie przejmuj, ciężko Mu jest i boi się, że tak jak odszedł Twój pierwszy mąż, potem Mateusz, tak i Ty Go zostawisz to normalne
-Zdaję sobie z Tego sprawę, ale bolą mnie takie stwierdzenia
-Dorośnie do pewnych rzeczy 

PERSPEKTYWA BARTKA:
Pożegnałem się z Jagną i wymieniłem numerami telefonów, w razie potrzeby. Widzę, ze nie tylko mnie spotykają takie rzeczy w życiu, gdzie myślimy że jesteśmy sami, ale tak na prawdę mamy wokół siebie ludzi, na których nie zwracaliśmy wcześniej uwagi. Mi bardzo pomógł Wojtek Grzyb i Jego rodzina oraz oczywiście moja sąsiadka. Zamierzam pogadać z Mateuszem, bo chłopak, albo stracił mózg, albo ma jakieś poważne kłopoty, że się tak zachowuje. Dostałem w nocy sms'a od Jagny:
"Dojechałam ;) Jak tam moje szkraby, mocno dają w kość?"
"Prawdziwe aniołki...bliźniaczki w porównaniu z Nikodemem, gdy był w Ich wieku, to święte dzieciaki"
"Mam nadzieję że tak pozostanie. A Wojtek trzyma się?"
"Tak, pomógł wykąpać małe a teraz usypiam obydwóch panów"
"To przekaż Im buziaki i nie przeszkadzam"
"Wyśpij się i niczym nie przejmuj. Dobranoc"

Spakowałam walizkę, umyłam się, zjadłam szybką kolację w formie jogurtu i odpłynęłam do krainy Morfeusza nastawiając jeszcze wcześniej budzik.
__________________________________________________________________
Zaskoczyła Was postawa Bartka? a może Mateusza? 
Czy Waszym zdaniem Mika przejmie opiekę nad dziećmi?
Czekam na Waszą opinię w komentarzu 
Pozdrawiam ;**
~SKRzAcik

czwartek, 17 września 2015

Piętnastka

O 5 obudził mnie nastawiony wczoraj budzik. Musiałam wyjechać tak wcześnie, bo do Gdańska mamy 8 godzin jazdy. Nie wiem czy dobrze robię, ale żyć z czegoś muszę, a to jedyny sposób, abym utrzymała tę prace, bez żadnych nieporozumień i spięć. Wstałam z łóżka wyłączając wciąż dochodzące do moich uszu dźwięki, podeszłam do szafy i wyjęłam ubrania, z którymi skierowałam się do łazienki. Po szybkim prysznicu, który rozbudził mnie do życia skierowałam się do kuchni w celu zrobienia śniadania. Następnie obudziłam Wojtusia i gdy chłopiec już jadł ja zajęłam się dziewczynkami. Weszłam do pokoju moich księżniczek i chyba po raz pierwszy w życiu nie spały i leżały spokojnie obdarzając mnie swoimi uśmiechami. Nakarmiłam Nataszę, następnie Lilianę i ubrałam obydwie damy. Włożyłam Je do wózka i pomogłam Wojtusiowi ubrać się . Gdy byliśmy już gotowi wzięłam wczoraj spakowane torby dzieciaków i włożyłam do auta, następnie bliźniczki umieściłam w fotelikach na tylnym siedzeniu, a wózek schowałam do bagażnika. Synka posadziłam na foteliku na przednim siedzeniu, a między dziewczynki umieściłam jeszcze jedną torbę, tym razem z przygotowanym jedzeniem dla całej trójki. Wsiadłam do samochodu, zapięłam pasy i ruszyłam. Na szczęście dziewczynki nie płakały, więc spokojnie jechałam zagadując Je. Puściłam ulubione piosenki Wojtka i chłopczyk sobie podśpiewywał. Po dwóch godzinach jazdy chłopczyk spał, a ja zjechałam na stację benzynową. Zatankowałam, po czym odjechałam na bok, na parking, włożyłam dziewczynki do wózka, a chłopca wzięłam na ręce, bo nie zostawię Go samego w aucie. Zapłaciłam za benzynę i skierowałam się do łazienki, gdzie Wojtka położyłam na stojącym tam przewijaku i nakarmiłam bliźniaczki. Po ok 30 minutach kontynuowaliśmy wciąż jazdę, a dzieciaki spały w najlepsze. Ok 14 byliśmy już na miejscu. Podjechałam pod halę, bo nie wiedziałam do końca, gdzie mieszka Mateusz. Wyjęłam wózek, do którego włożyłam Nataszę i Lilkę, a Wojtusia wzięłam za rączkę i skierowaliśmy się w stronę wejścia. Gdy wchodziłam w drzwiach minęłam się z Mateuszem wychodzącym właśnie z hali.

-Co Ty tu robisz? <krzyknął na mnie zdziwiony>
-Przyjechałam prosić się, abyś zajął się przez 3 dni dziećmi
-Nie wrobisz mnie w to
-Mateusz, muszę wyjechać, bo inaczej stracę pracę <oznajmiłam zdenerwowana, a On nawet nie spojrzał na dzieci>
-Cesc <uśmiechnął się Wojtek do chłopaka i objął Go za nogę, na co Ten przeszedł obok tego obojętnie>
-Przynajmniej z dziećmi byś się przywitał...tatusiu <powiedziałam z  kpiną w głosie i jednocześnie z bólem w sercu>
Mateusz nachylił się nad wózkiem i z poker-face'm znów się wyprostował. Spojrzałam na Niego złowrogo i wtedy kucnął przy Wojtku podając Mu rękę, lecz mały przytulił się do Niego. Siatkarz niepewnie objął Go i pogładził po pleckach.
-Prawa rodzicielskie posiadasz Ty 
-Ale dzieci sobie sama nie zrobiłam < z trudem powstrzymywałam się od fali płaczu>

Spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem i odpychając delikatnie od siebie Wojtka wstał, zmierzył mnie z góry na dół i odszedł. Skierował się do jakiegoś auta w którym siedziała ta sama dziewczyna, która była z Nim w sądzie. Bezsilna usiadłam na  ławce przy Ergo Arenie, postawiłam wózek obok siebie, a Wojtuś biegał po trawie za motylkami. Z moich oczu poleciały słone krople rozpaczy, na co schowałam twarz w dłonie. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.

-Przepraszam coś się stało? Mogę w czymś pomóc? <spytał wysoki brunet z delikatnym zarostem> Jagna? <zdziwił się, gdy uniosłam ku Niemu głowę>
Znamy się z kilku imprez, na których byłam jeszcze jako dziewczyna Miki oraz z meczów również z tamtego okresu.
-Cześć <wybełkotałam ocierając łzy>
-Co jest? <zapytał delikatnie się uśmiechając>
-Już wszystko w porządku <chciałam Go zbyć>
-Przecież widzę. Chodzi o Mikiego? <zapytał, na co spuściłam wzrok na chodnik kiwając twierdząco głową>
-Ejj no <powiedział troskliwie przytulając mnie> 
-Pracuję w klubie w Krośnie jako psycholog. Mamy wyjazdowy mecz i potrzebuję aby ktoś się zajął dzieciakami przez maksymalnie 3 dni. Ignaczakowie mają chore dzieciaki, Dawid i Ulka są zajęci pracą, a Mateusz nie odbierał, więc postanowiłam przyjechać, a On mnie potraktował jak ostatnią szmatę. Nie dość że stwierdził, że to ja mam prawną opiekę nad dziećmi i Jemu nic do tego, to jeszcze nawet nie chciał się z Nimi przywitać czy spytać co u Nich słychać.
-Chodź <wstał z ławki i drygnął głową abym uczyniła to samo>
-Dokąd?
-Zobaczysz <uśmiechnął się tajemniczo>

PERSPEKTYWA BARTKA:
Gdy słuchałem dziewczyny byłem cholernie zły na kumpla z zespołu. Wiem jedno, na Jego miejscu zaopiekowałbym się maluchami. Wstałem z ławki i zawołałem za sobą dziewczynę. Jagna wzięła wózek, a ja posadziłem sobie na barana Wojtka. 
-Bartek dokąd idziemy? 
-Mieszkam tu niedaleko
-Nie, nie będziemy robić kłopotu. Muszę wracać do domu i załatwić jakąś opiekunkę dla Nich <oznajmiła zawiedzionym, a nawet zrozpaczonym tonem>
-To będzie zbędne <oznajmiłem, a Ona spojrzała na mnie nic z ego nie rozumiejąc>
-Co Ty kombinujesz? 
-Posłuchaj. Cztery lata temu podczas porodu zmarła moja żona. Zostałem sam z Nikodemem i zaparłem się, ze choćby co to Go wychowam. Jest ciężko, ale jak się patrzy na takiego słodziaka jak On, to motywacja przychodzi. W tamtym czasie gdyby nie On, to darowałbym sobie zapewne siatkówkę i nie wychodziłbym z łóżka. 
-Przykro mi, nie wiedziałam. Ale po śmierci ojca Wojtka miałam to samo 
-Spoko, teraz wiem, że Agnieszka chciałaby abyśmy byli szczęśliwi i z pewnością nam pomaga <uśmiechnął się delikatnie i spojrzał w górę, co wywołało u mnie dreszcz...widać jak mocno ja kocha, ale robi to samo co ja> Mam pomysł. Jedź na ten wyjazd, a dzieciaki zostaw u mnie <zaproponowałem>
-Nie, Bratek! nie mogę
-Co Ci szkodzi? Posłuchaj, Nikusiem zajmuje się p.Renia- starsza sąsiadka, była przedszkolanka. Zapewne na te trzy dni nie będzie robiła problemu. 
-Porozmawiam jeszcze na spokojnie z Mateuszem, tylko musisz podać mi adres <oznajmiła>

Bartek zaskoczył mnie swoim pomysłem. Nie wiedziałam czy się zgodzić czy nie. Niby znam chłopaka, ale nie na tyle dobrze, aby oddać Mu swoje dzieci. Poszliśmy do mojego auta i pojechaliśmy do domu środkowego. Tam przywitała nas p.Renia. Chłopak od razu spytał Ją o możliwość opieki nad dziećmi.
-Pewnie kochani, nie ma problemu. Opieka nad takimi szkrabami kochanymi to czysta przyjemność <oznajmiła radośnie uśmiechając się i biorąc na ręce Nataszę> 
Dzieci zostały pod opieką niani, a Gawryszewski i ja udaliśmy się do mojego byłego męża. 
___________________________________________________________
Kolejny leci w Wasze łapki ^^
Jak sadzicie, czy Jagna zostawi dzieci pod opieką Gawryszewskiego? Czy może Mateusza będą gnębić wyrzuty sumienia i przejmie swoje pociechy od kumpla z drużyny...
Dziękuję za Wasze komentarze i wyświetlenia ;3 oraz zachęcam do pozostawienia swojej opinii również i pod tym rozdziałem ;D
P.S.
Zapraszam do siebie na 48:
http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/2015/09/rozdzia-48-nikomu-nie-pozwole-wmieszac.html

Pozdrawiam ;**
~SKRzAcik 

wtorek, 8 września 2015

Czternastka

Dawid spędził u nas jeszcze kilka dni i musiał wracać do Rzeszowa. Rano podwiózł mnie do pracy i odwiózł Wojtka do przedszkola. Skierowałam się z wózkiem do mojego pokoju, gdzie wyjęłam dziewczynki z Ich pojazdu i położyłam w dziecięcym kojcu, który dostałam od jednego z zawodników po Jego dziecku. Wypełniłam papierkową robotę. Siatkarze mieli trening, na który wybrałam się z dziewczynkami. Usiadłam na trybunach kołysząc wciąż śpiące w wózku bliźniaczki. Nagle zawołał mnie trener, podeszłam do Niego na boisko zerkając co chwilę w kierunku wózka.

-Mam prośbę, porozmawiałabyś z jednym z naszych siatkarzy?
-Od tego jestem <uśmiechnęłam się>
-A mogłabyś teraz?
-Tak
-To zaraz Go do Ciebie podeślę
-W porządku, będę u siebie <posłałam Mu wyrozumiały uśmiech>

Skierowałam się po wózek a następnie do swojego pokoju. Dziewczynki ułożyłam w kojcu, na szczęście wciąż spały, więc mogę spokojnie pracować. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, a po moim "proszę" wyłoniła się sylwetka Krystiana Lisowskiego. Dłonią wskazałam na fotel, na co mężczyzna usiadł i był wyraźnie zmieszany. Zaczęłam więc rozmowę od wypytania Go o podstawowe informacje zaczynając od upewnienia się na jakiej pozycji gra, tak aby nabrał do mnie zaufania i żebyśmy się lepiej poznali. Opowiedziałam Mu o tym, że dopiero od niedawna mieszkam w Krośnie, że mam trójkę dzieci. Pociągnął mnie trochę za język i poznał prawdę o śmierci Maurycego oraz rozstaniu z Mateuszem. Oczywiście pominęłam szczegóły zachowując tym samym trochę prywatności, jedynie wspomniałam o tym, co się stało z ojcami moich dzieci. Następnie przeszliśmy do Jego osoby i problemów, które rzutowały na Jego zachowanie i o których rozwiązanie poprosił mnie trener. Okazało się, że chłopak problemy z powrotem do normalności, czyli pogody ducha i otwartości...wciąż siedzi w Nim jeszcze wypadek sprzed roku, w którym cudem uniknął śmierci wraz z kilkoma znajomymi, lecz nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Aby pomóc Mu pogodzić się z utratą bliskich osób przytoczyłam swój przykład z Maurycym. Wiem, że przed Nim jeszcze długa droga, ale zaczyna się otwierać. Jego zaufanie już zyskałam, więc mam nadzieję, że z czasem będę w stanie pomóc Mu wyjść na prostą. Gdy chłopak wyszedł rozsiadłam się wygodnie na krześle garbiąc się do pozycji prawie w pół leżącej, a nogi zapierając na drzwiczkach jednej z szafek w biurku. Nadeszły mnie znowuż przemyślenia...tak naprawdę, to dzięki Ignaczakom się nie załamałam, a z resztą później zamiast rozczulać się nad sobą musiałam zająć się synem. Nie zapomniałam o Maurycym, ale wiem, że nikt mi Go nie zastąpi. Tęsknię za Nim...tak wiem, pomagam innym w Ich problemach jako psycholog, a sama mam problemy w podobnych sprawach. W sumie to pomagam i Im, a Oni mnie....Z natłoku myśli wyrwał mnie płacz Natki. Podeszłam do Niej i wyjęłam z kojca, po czym Ją przewinęłam. Gdy kołysałam na rękach dziewczynkę ktoś zapukał do drzwi. Okazało się, że to trener, zaprosiłam do środka i kazałam usiąść. 

-Ale Ona słodziutka <uśmiechnął się do małej zaczepiając Ją palcem>
-Dziękuję, cały tatuś <oznajmiłam zmieszana, blado się uśmiechając> co Pana do mnie sprowadza? Od razu mówię, że rozmawiałam z Krystianem i zrobię wszystko, aby chłopak wrócił w pełni do formy psychicznej 
-Nie wątpię w to. Właśnie ze względu na Niego, choć nie tyko, chciałbym, abyś pojechała z Nami na kolejny mecz <oznajmił> Dasz radę? <spytał spoglądając na dziewczynki>
-postaram się załatwić Im opiekę. <wiedziałam, że jeśli chcę utrzymać tę pracę, to muszę się zgodzić>

Gdy wybiła godzina 15 wyszłam z budynku kierując się po Wojtka. W drodze powrotnej chłopiec nalegał na wizytę na placu zabaw, więc Mu uległam. Gdy mały się bawił zadzwoniłam do Iwony cały czas mając Go na widoku. 

-Hej co u Was słychać? <spytała na powitanie>
-Hej. Właśnie miałam pytać o to samo <zaśmiałam się> A właśnie siedzę z dzieciakami na placu zabaw i dzwonię z pewną sprawą.
-Zamieniam się w słuch 
-Jesteście zajęci z Krzyśkiem w piątek? Bo potrzebuję wyjechać z klubem na mecz...czyli tak 2 ewentualnie 3 dni by mnie nie było.
-Kochanie, wiesz że zawsze chętnie Ci pomożemy, ale nasze dzieciaki mają ospę, więc sama rozumiesz 
-Aha no oczywiście, to kurujcie się tam. Pozdrów resztę rodzinki, pa <posłałam Jej lotnego całusa>
-Pa, trzymaj się. 

Po tym telefonie wykonałam jeszcze dwa...do Ulki i do Dawida. Niestety dziewczyna ma ful pracy w kancelarii i siedzi do wieczora, a chłopak ma obowiązki w klubie i również wyjazdowy mecz. Bliźniaczki znów spały, więc podstawiłam wózek obok huśtawek i bujałam synka. Wróciliśmy do domu, gdzie podgrzałam wczorajszą pomidorową, którą ze smakiem zjedliśmy z Wojtusiem. Dałam Mu kolorowankę i rysował sobie przy stole w kuchni, gdzie nakarmiłam małe, które położyłam następnie na rozścielonym kocyku w kuchni i zajęłam się przyrządzaniem risotto z kurczakiem. Zjedliśmy danie i spędziliśmy czas wspólnie się bawiąc z bliźniczkami. Wojtek jest bardzo opiekuńczy jak na swój wiek i bardzo ostrożnie podchodzi do sióstr. Dziś pomógł mi Je nawet wykąpać. Wieczorem gdy cała trójka już spała postanowiłam wykonać jeszcze jeden telefon.
W końcu Mateusz jest ojcem dziewczynek, więc też powinien się Nimi zająć, wiem że prawa rodzicielskie posiadam ja, ale w tej sytuacji nie miałam wyjścia. Usiadłam po turecku na swoim łóżku i wybrałam numer Mateusza i z wielką niepewnością przeciągnęłam na ekranie telefonu zieloną słuchawkę. Jeden sygnał...drugi...trzeci...brak odpowiedzi. Spróbowałam jeszcze raz i drugi i dałam sobie spokój. Postanowiłam zadzwonić do trenera.

-Witam, co tam Jagno? <zapytał miłym tonem mężczyzna>
-Trenerze, czy ja mogłabym dostać jutro wolne?
-Coś z dziećmi? 
-Nie bezpośrednio, ale tak, chodzi o Nie
-Oczywiście. A jak tam udało Ci się znaleźć kogoś, kto się Nimi zajmie? Bo wiesz za 2 dni wyjeżdżamy
-Właśnie jadę jutro to załatwić <odpowiedziałam>
-Tak wiec trzymam kciuki, pa
-Dziękuję, do widzenia 

Umyłam się, po czym sprawdziłam czy moje aniołki dalej śpią. Spakowałam dziewczynki i na wszelki wypadek Wojtka, ale sądzę, że Mateusz się Nim nie zajmie, chyba ze z wielką łaską. Mam nadzieje, że chociaż córki przygarnie na te kilka dni. Gdy wszystko miałam przygotowane, poprawiłam kołderkę na Wojtusiu, bo zrzucił ją na ziemię oraz przewinęłam jeszcze Lilkę i karmiąc Ją uśpiłam, po czym sama się położyłam i zasnęłam wycieńczona. 
____________________________________________________________
Witam kochani ;3
Tak oto wygląda praca Jagny, ale i z Niej dziewczyna czerpie motywacje do życia. Pomaga innym, ale i takie rozmowy pomagają Jej samej. 
Jak sądzicie, czy Jagna poradzi sobie w tej sytuacji? Kto zajmie się dziećmi...czy Mateusza ruszą wyrzuty sumienia? 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 
Pozdrawiam ;*
~SKRzAcik <3